Podstawy Treningu
Metodyka Treningu

    Badania antropologiczne dowodzą, że członkowie rozrzuconych po całym świecie plemion nigdy nie byli ścisłymi wegetarianami i w celu zachowania zdrowia spożywają różnego rodzaju pokarm zwierzęcy.

CZĘŚĆ 2

MIT 6: Tłuszcze nasycone i zawarty w diecie cholesterol powodują zawały serca, miażdżycę tętnic i raka, zaś diety niskotłuszczowe, o małej zawartości cholesterolu, są dla ludzi zdrowsze.

Powyższy mit również nie jest mitem wyłącznie wegetariańskim, tym niemniej ludzie często są przekonywani do diety wegetariańskiej lub wegańskiej, ponieważ panuje przekonanie, że przeciwdziałają one zawałom serca i rakowi, jako że zawierają bardzo mało lub w ogóle nie zawierają składników pochodzenia zwierzę­cego oraz tłuszczów.
Chociaż powszechnie uważa się, że nasycone tłuszcze i zawarty w diecie cholesterol "zapychają" arterie i są przyczyną zawału serca, tacy naukowcy, jak Linus Pauling, Russell Smith, George Mann, John Yudkin, Abraham Hoffer, Mary Enig, Uffe Ravnskov i inni wykazali, że takie poglądy są fałszywe. [55] Badania wykazały, że jest wręcz odwrotnie, że płytki miażdżycowe są zbudowane głównie z nienasyconych tłuszczów, a zwłaszcza wielonienasyconych, a nie z nasyconych tłuszczów zwierzęcych, palmowych lub kokosowych. [56]
Naukowcy tacy jak Enig, Mann i Fred Kummerow wykazali, że kwasy tłusz­czowe typu trans są w przeciwieństwie do tłuszczów nasyconych czynnikami powodującymi przyspieszenie arteriosklerozy, chorobę wieńcową, raka i inne dolegliwości. [57] Kwasy tłuszczowe typu trans występują w takich współczesnych pokarmach, jak margaryna i tłuszcze roślinne do pieczenia oraz w potrawach wytwarzanych przy ich zastosowaniu. Dr Enig i jej koledzy wykazali również, że spożywanie wielonienasyconego kwasu tłuszczowego Omega-6 zawartego w rafino­wanych olejach roślinnych jest jedną z głównych przyczyn raka i zawałów serca, a nie tłuszcze zwierzęce.
Przeprowadzone niedawno badania tysięcy Szwedek potwierdziły ustalenia dr Enig. Nie znaleziono żadnej korelacji między spożywaniem nasyconych kwasów a wzrostem ryzyka zachorowania na raka piersi. Badania wykazały jednak, podob­nie jak prace dr Enig, silny związek między spożywaniem olejów roślinnych i częstością występowania raka piersi. [58]
Główne badania populacji, które dowiodły rzekomo słuszności teorii mówiącej, że tłuszcz zwierzęcy i cholesterol powodują zawały serca, po dokładnym przyjrzeniu się im w rzeczywistości wcale tego nie dowodzą. Jako dowód, że spożywanie cholesterolu i nasyconych tłuszczów powoduje choroby serca i ogólnie zły stan zdrowia, często cytowane są Badania Serca Franinghama. W badaniach tych, którym poddano 6000 ludzi, porównywano co pięć lat przez wiele dziesięcioleci dwie grupy pacjentów. Jedna z nich spożywała bardzo mało cholesterolu i nasyco­nych tłuszczów, podczas gdy druga spożywała ich duże ilości. O dziwo, kierownik badań, dr William Castelli, oświadczył: [59]
...im więcej nasyconych tłuszczów, im więcej cholesterolu, im więcej kalorii spożywa­ła dana jednostka, tym mniejszy miała poziom cholesterolu w surowicy krwi. ...odkryliś­my, że ludzie, którzy spożywali najwięcej cholesterolu, jedli najwięcej nasyconych tłuszczów, ważyli najmniej i byli najbardziej aktywni fizycznie.
Dane Franinghama wskazują na to, że u osobników, którzy mieli podwyższony poziom cholesterolu i ważyli więcej, występowała trochę większa szansa zapadnięcia na chorobę wieńcową, poza tym okazało się, że przyrost wagi i podwyższony poziom cholesterolu w surowicy krwi miały odwrotną korelację z tłuszczem i cholesterolem spożywanymi w posiłkach. Inaczej mówiąc, nie było żadnej korelacji. [60]
W ramach podobnie daremnych prób, US Multiple Risk Intervention Factor Trial, sponsorowanych przez Narodowy Instytut Serca i Płuc, porównano śmiertel­ność i przyzwyczajenia pokarmowe ponad 12000 ludzi. Okazało się, że u tych, którzy spożywali mniej nasyconych tłuszczów i cholesterolu występowała trochę mniejsza liczba przypadku zawałów serca, lecz ogólna liczba zgonów była znacznie większa niż wśród pozostałych badanych. [61]
Jak z tego wynika, dieta uboga w tłuszcze i cholesterol wcale nie jest dla ludzi zdrowsza. Badania wielokrotnie dowodziły, że taka dieta wiąże się z depresją, rakiem, problemami natury psychicznej, chronicznym zmęczeniem, gwałtownością i skłonnościami samobójczymi. [62] Kobiety o niższym poziomie cholesterolu w surowicy żyły krócej od tych z wyższym poziomem. [63] Podobne wyniki odnotowano wśród mężczyzn [64] u dzieci z dietą niskotłuszczową lub wegańską mogą występować problemy ze wzrostem, niedorozwój i problemy z uczeniem się. [65] Pomimo tych ustaleń dr Benjamin Spock rekomenduje Amerykańskiemu Stowarzyszeniu Serca (A-HA) niskotłuszczową dietę dla dzieci! Można tylko użalać się nad losem tych pechowych dzieci, które będą wychowywane przez rodziców, którym podano tak błędną, wręcz zabójczą informację. Nasycone tłuszcze mają w zależności od ich rodzaju różnorakie własności poprawiające stan zdrowia. Na przykład olej kokosowy jest bogaty w kwas laurynowy, substancję o własnościach grzybobójczych i bakteriobójczych. Ponadto kokosy zawierają znaczne ilości kwasu oktanowego, który również posiada własności grzybobójcze. [66] Masło z mleka krów wypasanych na pastwiskach jest bogate w elementy śladowe, zwłaszcza w selen, a także w rozpuszczalne w tłuszczu witaminy i korzystne dla zdrowia kwasy tłuszczowe, które stanowią ochronę przed rakiem i infekcjami grzybami. [67]
Tak naprawdę do właściwego spożytkowania niezbędnych kwasów tłuszczowych organizm potrzebuje nasyconych tłuszczów. [68]
Tłuszcze nasycone obniżają również poziom niszczących arterie lipoprotein (a) we krwi, [69] są potrzebne do właściwego włączania wapnia do kości, [70] stymulują układ immunologiczny, [71] są preferowaną przez serce i inne witalne organy odżywką [72] i umacniają razem z cholesterolem stabilność strukturalną komórek i ścianki jelita. [73] Są doskonałe do smażenia, jako że są chemicznie stabilne i nie rozpadają się pod wpływem ciepła, w przeciwieństwie do wielonienasyconych olejów roślinnych. Unikanie ich w diecie jest złą radą. Jeśli chodzi o arteriosklerozę, zawsze mówi się, że wśród wegetarian występuje znacznie mniejsza liczba przypadków tego schorzenia niż u konsumentów mięsa. W przeprowadzonych w roku 1968 badaniach w ramach Międzynarodowego Projektu Arteriosklerozy zbadano ponad 20 000 ciał z różnych krajów i wyciągnięto wniosek, że u wegetarian występuje ta sama liczba przypadków miażdżycy arterii, co u konsumentów mięsa. [74] Badania innych populacji dały te same wymiki. [75] Wynika to stąd, że miażdżyca arterii nie zależy w zasadzie od diety - jest konsekwencją starzenia się organizmu.
Są czynniki przyspieszające proces narastania arteriosklerozy, takie jak uszkodzenia arterii pochodzące od wolnych rodników w wyniku uszczuplenia antyoksydacyjnego (wywołanego takimi czynnikami, jak palenie tytoniu, niedożywienie, nadmiar wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, najróżniejsze ułomności układu pokarmowego, narkotyki etc.), lecz należy je odróżniać od odkładania tłuszczu i stwardnienia arterii, które pojawiają się z czasem u wszystkich ludzi.
Nie wygląda również na to, aby dieta wegetariańska chroniła przed zawałami serca. Przeprowadzone w roku 1970 badania wegan dowodzą, że u kobiet weganek występuje większa śmiertelność z powody zawału serca niż u pozostałych kobiet. [76] Niedawne badania wykazały, że wśród Hindusów obserwuje się, mimo iz są wegetarianami, bardzo dużą liczbę przypadków choroby wieńcowej. [77] Wysokowęglowodanowe i jednocześnie niskotłuszczowe diety (takie właśnie diety są wegetarian) mogą wystawić ich zwolennika na wysokie ryzyko zawału serca, cukrzycy i raka w wyniku ich hiperinsulinistycznego oddziaływania na organizm. [78] Najnowsze badania dowodzą również, że wegetarianie mają wyzszy poziom homocysteiny we krwi, [79] która jest czynnikiem sprawczym zawałów serca. No i wreszcie wysokowęglowodanowe i jednocześnie niskotłuszczowe diety, które, jak się ogólnie uważa, zapobiegają lub leczą stany zawałowe serca, nie mają żadnej z tych własności i mogą, de facto, zwiększyć ryzyko zapadnięcia na tę chorobę. [80]
Badania, z których wynika, że wegetarianie są wystawieni na mniejsze ryzyko zawału serca, bazują zazwyczaj na fałszywych wskaźnikach mniejszego spożywania nasyconych kwasów, niższych poziomów cholesterolu i stosunku HDL/LDL [81]. Ponieważ wegetarianie mają inklinację do spożywania mniejszej ilości tłuszczów nasyconych i zazwyczaj występuje u nich niższy poziom cholesterolu w surowicy krwi, panuje przekonanie, że są wystawieni na mniejsze ryzyko zawału serca. Kiedy jednak zdamy sobie sprawę, że to nie są właściwe wskaźniki podatności na chorobę serca, złudna ochrona w postaci wegetarianizmu rozpływa się jak zeszłoroczny śnieg. [82]
Należy cały czas pamiętać, że na to czy dana osoba zapadnie na chorobę serca lub raka, wpływa cały szereg czynników. Zamiast ogniskować uwagę na fałszywych przesłankach wynikających z obecności w diecie nasyconych tłuszczów i cholesterolu oraz na spozywaniu mięsa, ludzie powinni zwracać większą uwagę na inne, bardziej sprawcze czynniki, takie jak kwasy tłuszczowe trans, spożywanie nadmiernych ilości cukru i innych węglowodanów, palenie tytoniu, niedobór pewnych witamin i soli mineralnych oraz otyłość. Wszystkie te ułomności nie występowały u zdrowych ludzi, których badał dr Price.

MIT 7: Wegetarianie żyją dłużej i mają więcej energii i wytrzymałości od zjadaczy mięsa

Opublikowany w Wielkiej Brytanii przewodnik wegetarianina głosi: Ty i twoje dzieci nie musicie spożywać mięsa, aby utrzymać się w dobrym zdrowiu. Jest prawdą to, co utrzymują wegetarianie, że są jednymi z nazdrowszych ludzi na świecie i mogą spodziewać się życia dłuższego o dziesięć lat niż zjadacze mięsa (wynika to stąd, że choroby serca i układu krążenia występują u nich znacznie rzadziej). Jak wynika z ankiety przeprowadzonej w styczniu 1990 roku przez Stowarzyszenie ds. Badań Żywności, obecnie niemal połowa ludności Wielkiej Brytanii stara się unikać mięsa. [83]
Komentując te twierdzenia o dłuższym życiu Craig Fitzroy podkreśla, że:

Owa "dziesięcioletnia przewaga" jest nieustannie powtarzaną jednocześnie pozbawioną wiarygodnych źródeł, wręcz anegdotyczną, informacją zachwalającą wegetarianizm. Ktoś, kto wierzy, że poprzez odmowę spożycia mamusinej niedzielnej pieczeni przedłuży sobie o dekadę pobyt na tej planiecie, z całą pewnością odwołuje się do rozumowania, które można okreslić jako "pobożne życzenia". [84]
I właśnie taki charakter ma większość twierdzeń na temat długowieczności wegetarian, czyli anegdotyczny. Nie ma do­wodu na to, że zdrowa dieta wegetariańska zapewnia w poró­wnaniu ze zdrową dietą wszystkożerców dłuższe życie. Co więcej, ludzie, którzy zdecydowali się na wegetariański styl życia, decydują się zazwyczaj również na niepalenie i wybiera­ją czynny tryb życia z dużą ilością ćwiczeń - ogólnie mówiąc wybierają zdrowszy tryb życia, co ma niemały wpływ na długowieczność.
W literaturze naukowej jest zdumiewająco mało badań dotyczących długowieczności wegetarian. Co więcej, dr Russell Smith wykazał w ramach przeprowadzonych przez siebie szeroko zakrojonych badań zawału serca, że wzrost konsumpcji produktów zwierzęcych w niektórych grupach ludzi prowadził do spadku ich śmiertelności. [85] Takich rezultatów nie zaobser­wowano u wegetarian. I tak na przykład w swoich badaniach opublikowanych w roku 1992 Burr i Sweetnam analizują dane dotyczące śmiertelności, z których wynika, że chociaż wegeta­rianie mieli trochę mniejszy współczynnik (o 0,11 %) występo­wania zawałów serca niż niewegetarianie, to ogólny współczyn­nik śmiertelności był u nich znacznie wyższy. [86]
Wbrew twierdzeniom, że badania wykazały, iż konsumpcja mięsa zwiększa ryzyko zawałów serca i skraca życie, autorzy tych badań w rzeczywistości uzyskali przeciwne wyniki. Na przykład w sporządzonych w roku 1984 analizach dotyczących przeprowadzonych w roku 1978 badań ad­wentystów dnia siódmego H.A. Khan wysuwa następujący wniosek końcowy:
Chociaż nasze wyniki przyczyniają się do uzupełnienia danych dotyczą­cych chorób związanych z dietą, zdaje­my sobie sprawę, jak dalekie są one od możliwości ustalenia na przykład tego, że mężczyźni często jedzący mięso lub kobiety rzadko spożywa­jące sałatkę skracają sobie w ten sposób życie. [87]

Do podobnych wniosków doszedł D.A. Snowden. [88] Mimo tego zaskakującego wyznania ogłoszono wręcz przeciwny wynik i przekonywano ludzi do zmniejszenia w swojej diecie pożywienia pochodzenia zwierzęcego. Co więcej, z obu badań usunięto dane dotyczące diety, które w nie budzący wątpliwo­ści sposób wykazywały brak jakichkolwiek związków między jajami, serem, zdrowym pełnym mlekiem oraz tłuszczem pochodzenia zwierzęcego (wszędzie mamy wyrażenia "poży­wienie wysokotłuszczowe", "o dużej zawartości cholestero­lu") a zawałami serca. Ostatecznie dr Smith komentuje:

Badania Khana [i Snowdena] są jeszcze jednym przykładem negatywnych wyników, które są fałszowane i błędnie interpreto­wane, aby mogły służyć jako wsparcie dla politycznie popraw­nych twierdzeń głoszących, że wegetarianie żyją dłużej. [89]
Zwykle utrzymuje się, że ludzie spożywający mięso żyją krócej, lecz australijscy Aborygeni, których dieta jest tradycyj­nie bogata w produkty zwierzęce, są znani z długowieczności (z całą pewnością w okresie przed skolonizowaniem Australii przez Europejczyków). W społeczności Aborygenów jest spe­cjalna kasta starców. [90] Jest oczywiste, że gdyby takich ludzi nie było, taka kasta nie mogłaby istnieć.
W swojej książce Nutrition and Physical Degeneration (Odżywianie a fizyczna degeneracja) dr Price zamieszcza sze­reg fotografii starych ludzi z całego świata. Badacze tacy jak Yilhjalmur Stefansson donoszą o znacznej długowieczności wśród Eskimosów (również przed kolonizacją). [91]
Podobnie ma się sprawa z mieszkańcami Kaukazu, którzy dożywają późnych lat na diecie składającej się z tłustej wieprzowiny i produktów mlecznych wytwarzanych na bazie pełnotłustego, surowego mleka.
Również znani ze swojego zdrowia i długowieczności Hunzowie wypijają znaczne ilości koziego mleka, które jest znaczne bogatsze w nasycone tłuszcze od krowiego. [92] Z kolei w dużej mierze wegetariańscy Hindusi z południowych Indii cechują się najkrótszą na świecie długością życia, częściowo z powodu braku pożywienia, a częściowo z powodu wyraźnego niedoboru w ich diecie zwierzęcych protein. [93]

Bardzo pouczające są tu komentarze H. Leona Abramsa: Wegetarianie często utrzymują, że dieta zawierająca mięso i tłuszcze zwierzęce prowadzi do przedwczesnej śmierci. Ant ropologiczne dane pochodzące z badań prymitywnych społecz­ności nie potwierdzają tego twierdzenia. [94]
W latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku dr Price podróżował po całym świecie i badał lokalne diety pod kątem wytrzymałości i poziomu energii stosujących je ludzi. Odkrył, i to bez wyjątków, że istnieje silna korelacja między dietami bogatymi w tłuszcze zwierzęce a dobrym zdrowiem i atletyczną budową. I tak na przykład specjalne pożywienie szwajcars­kich atletów zawierało miski świeżej śmietany. W Afryce dr Price odkrył, że zespoły, których dieta była bogata w tłuste mięso, ryby, i narządy we­wnętrzne, takie jak wątroba, stale odnosiły sukcesy w zawodach atletycznych, oraz że spożywające mięso plemiona zawsze dominowały nad plemionami, których dieta była bar­dziej wegetariańska. [95]
Popularnym zaleceniem w żywie­niu sportowców atletów jest "łado­wanie węglowodanami" w celu zwiększenia ich wytrzymałości. Natomiast najnowsze badania przeprowadzone w Nowym Jorku oraz w Republice Południowej Afryki dowodzą czegoś wręcz przeciwnego - "atleci, którzy przed zawodami są "faszerowani węglowodanami" mają znacznie mniejszą wy­trzymałość od "ładowanych tłuszczem"". [96]

MIT 8: Dieta "człowieka jaskiniowego" była niskotłuszczowa i/lub wręcz wegetariańska

Nasi paleolityczni praprzodkowie byli myśliwymi zbiera­czami i istnieją trzy poglądy na temat ich diety. Jeden z nich optuje za dietą pochodzenia zwierzęcego, wysokotłuszczową, uzupełnianą okazjonalnie sezonowymi owocami, jagodami, orzechami, jarzynami korzennymi i dzikim zbożem. Drugi mówi, że prymitywny człowiek jadł chude mięso i duże ilości pożywienia roślinnego. Z kolei według trzeciego nasi przod­kowie rozwijali się jako wegetarianie.

"Chuda" paleolityczna dieta była intensywnie propagowa­na przez dr Loren Cordain i dra Boyda Eatona w ich licznych popularnych i naukowych publikacjach. [97] Dr Cordain i dr Eaton są zwolennikami "hipotezy lipidowej" [98] w odniesieniu do zawałów serca - przekonania (obalonego w "Micie 6"), że tłuszcze nasycone i zawarty w diecie cholesterol mają duży udział w powodowaniu chorób serca. Z tego właśnie powodu oraz z faktu, że paleolityczny człowiek nie cierpiał na zawały serca, podobnie jak jego współczesne odpowiedniki, dr Cor­dain i dr Eaton opowowiadają się za teorią głoszącą, że paleoli­tyczny człowiek pobierał większość zawartych w tłuszczach kalorii z jednonienasyconych i wielonienasyconych źródeł oraz z tłuszczów nienasyconych. Uważając, że nasycone tłuszcze stanowią zagrożenie dla naszych arterii dr Cordain i dr Eaton dotrzymują kroku obecnym poglądom establishmentu żywieniowego i zachęcają ludzi do stosowania takiej diety, jaką stosowali nasi przodkowie. Taka dieta była według nich bogata w chude mięso i cały szereg jarzyn i miała niski poziom nasyconych tłuszczów. Niestety, przytaczane przez nich dane w charakterze wsparcia tego poglądu mają charakter wybiórczy i błędny. [99] Jak już wcześniej wykazano, nasycone tłuszcze nie są przy­czyną zawałów serca, a nasi paleolityczni przodkowie jedli dość dużo tłuszczów nasyconych pochodzących z całego wa­chlarza źródeł, zarówno roślinnych, jak i zwierzęcych. Z miarodajnych źródeł wiemy, że prehistoryczny człowiek zamieszkujący kontynent północnoamerykański zjadał takie zwierzęta, jak mamuty, wielbłądy, leniwce, bizony, kozice, antylopy widłorogie, bobry, jelenie, muły i lamy. [100]
Mamuty, leniwce, górskie owce, bizony i bobry są tłustymi zwierzętami we współczesnym tego słowa znaczeniu, a to dlatego, że mają grubą warstwę podskórnego tłuszczu, podo­bnie jak różnorakie gatunki niedźwiedzia i dzika, których resztki są znajdowane w paleolitycznych siedliskach człowieka na całym świecie. [101]
Analizy wielu rodzajów tłuszczów występujących w zwie­rzynie łownej, takiej jak antylopy, bizony, karibu, psy, jelenie, łosie, foki i kozice, dowodzą, że są one bogate w tłuszcze nasycone i je-dnonienasycone, ale stosunkowo ubogie w tłuszcze wielonienasycone. [102] Co więcej, podczas gdy bizony i zwierzyna łowna mogły mieć chu­de, nie gruzełkowate mięso muskułów, błędnie zakłada się, że tylko te części były zjadane przez hordy myś­liwych zbieraczy, takich jak rdzenni mieszkańcy Ameryki, którzy często polowali wybiórczo, kierując się po­trzebą uzyskania tłuszczu i tłustych organów wewnętrznych, o czym będzie mowa poniżej.

Antropolodzy badacze tacy jak Vilhjalmur Stefansson podają, że Eskimosi (Innuici) i Indianie północnoamerykańs­cy bardzo martwili się, kiedy okazywało się, że upolowane karibu były zbyt chude - wiedzieli, że będą chorować, jeśli nie będą jedli wystarczającej ilości tłuszczu. [103] Innymi słowy, ci prymitywni ludzie nie przepadali za jedzeniem chudego mięsa. Północnokanadyjscy Indianie celowo polowali na stare karibu i jelenie, ponieważ właśnie takie sztuki miały dwu-dziestokilogramowy połeć tłuszczu na szynkach, który In­dianie chętnie zjadali. Ten "szynkowy tłuszcz" jest bardzo nasycony. Rdzenni mieszkańcy Ameryki powstrzymywali się również od polowania na bizony w okresie wiosennym (kiedy zapasy tłuszczu u zwierząt są małe w wyniku małej dostępno­ści żywności zimą) - woleli polować na nie i konsumować je jesienią, kiedy były odpowiednio upasione. [104] Badacz Samuel Hearne opisał w roku 1768, jak rdzenni mieszkańcy Ameryki, z którymi się kontaktował, polowali wybiórczo na karibu w celu uzyskania ich tłustych części ciał.

Dwudziestego drugiego lipca spotkaliśmy wielu obcych, do których przyłączyliśmy się w poszukiwaniu karibu, które były w tym czasie bardzo liczne, tak że każdego dnia dostawaliśmy wystarczającą na nasze zaopatrzenie ich liczbę i bardzo często zabijaliśmy je tylko po to, aby wyciąć z nich języki, szpik i tłuszcz. [105] Podczas gdy dr Cordain i dr Eaton mają niewątpliwie rację, kiedy mówią, że nasi przodkowie jedli mięso, ich rozważania na temat spożycia tłuszczu, jak również jego rodzaju, są po prostu błędne.
Podczas gdy różne wegetariańskie i wegańskie autorytety przekonują nas, że jako gatunek ewoluowaliśmy na wegeta­riańskiej a nawet wegańskiej diecie, w żywieniowej antropologii jest bardzo mało danych, które mogłyby wesprzeć taki pogląd.
Zacznijmy od faktu, że w czasie swoich podróży dr Price nigdy nie znalazł prawdziwie wegetariańskiej kultury. Należy pamiętać, że odwiedził i zbadał wiele populacji, które były pod każdym względem dwudziestowiecznymi odpowiednika­mi naszych przodków, myśliwych zbieraczy. Dr Price szukał wegetariańskiej kultury, ale wrócił z pustymi rękami. Oto, co oświadczył:

Jak dotąd nie udało mi się znaleźć ani jednej grupy prymityw­nych ludzi, którzy posiadaliby i utrzymywali doskonałe ciała żywiąc się pokarmem pochodzenia wyłącznie roślinnego. [106]
Antropologiczne dane podtrzymują następującą wersję: wszystkie społeczności zamieszkujące Ziemię wykazują prefe­rencję w kierunku mięsa i tłuszczu zwierzęcego i wygląda na to, że nasi przodkowie przeszli na uprawę roli w dużej skali, kiedy zostali do tego zmuszeni w następstwie wzrostu liczebności populacji. [107] Abrams i inne autorytety wykazali, że poszukiwa­nie przez prehistorycznego człowieka większej ilości pożywienia pochodze­nia zwierzęcego było czynnikiem sprawczym jego rozprzestrzenienia się po całej Ziemi i że to prawdopo­dobnie on doprowadził niektóre ga­tunki do całkowitego wyginięcia, po­lując na nie bez umiaru. [108]

Price odkrył również, że u ludzi, którzy spożywali ponad miarę ziarno i strączkowe, występowała znacznie większa liczba przypadków próchni­cy niż u tych, którzy jedli pokarm pochodzenia zwierzęcego. W swoich pracach na temat wegetarianizmu Abrams prezen­tuje archeologiczne dane, które stanowią wsparcie jego od­kryć: czaszki starożytnych ludzi, których dieta miała charakter bardziej wegetariański, mają zęby zniszczone próchnicą i ropieniami zębodołowymi, ponadto wykazują oznaki gruźlicy i innych chorób zakaźnych. [109] Pojawienie się uprawy roli i wzrost uzależnienia od żywności pochodzenia roślinnego było najwyraźniej szkodliwe dla naszego zdrowia.
Podsumowując, należy stwierdzić, że jest po prostu niemoż­liwe, aby nasi przodkowie byli wegetarianami, ponieważ gdyby tak było, nie mogliby uzyskać wystarczającej liczby kalorii i środków odżywczych, aby przetrwać spożywając dostępny wówczas pokarm roślinny. Powodem tego był brak u nich umiejętności gotowania i kontrolowania ognia, albowiem większość pożywienia pochodzenia roślinnego, szczególnie ziarna i strączkowe, wymaga gotowania, aby stało się jadalne dla człowieka. [110] Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że wiele pokarmów roślinnych jest w surowej postaci trujących. [111]

Na podstawie tych danych możemy z całą pewnością stwierdzić, że nasi praprzodkowie mieli bardzo niewegetariańską, bogatą w nasycone kwasy, dietę.

MIT 9: Wzrost spożycia mięsa i nasyconych tłuszczów w XX wieku jest relatywny do wzrostu liczby przypadków zawałów serca i raka

Statystyka nie znosi takich fantazji. Konsumpcja masła spadła z 8,165 kg na osobę w roku 1900 do poniżej 2,27 kg obecnie. [112] Ponadto mieszkańcy Zachodu zredukowali pod naciskiem rządowych agencji zajmujących się zdrowiem spożycie jaj, śmietany, smalcu i wieprzowiny. Spożycie drobiu wzrosło w ostatnich dwóch dziesięcioleciach, lecz drób ma mniej nasyconych tłuszczów niż wołowina lub wieprzowina.
Co więcej, przegląd książek kucharskich opublikowanych w Stanach Zjednoczonych w XIX i na początku XX wieku dowodzi, że nasi przodkowie zjadali mnóstwo zwierzęcego pokarmu i nasyconych tłuszczów. I tak na przykład w wydanej w Monmouth w stanie Illinois w roku 1895 książce kuchars­kiej Baptist Ladies Cook Book (Książka kucharska dla baptystek) prawie każdy przepis wymaga masła, śmietany i smal­cu. Równie liczne są przepisy na warzywa w śmietanie. Przegląd wydanej w roku 1931 przez Capper Publications książki kucharskiej Searchlight Recipe Book ujawnia podobne przepisy: wątróbka w śmietanie, mizeria z ogórków ze śmieta­ną, serca duszone w serwatce etc. Brytyjscy Żydzi, jak dowo­dzi wydana w roku 1846 w Londynie Jewish Housewives Cookbook (Książka kucharska żydowskiej pani domu), również zalecają potrawy bogate w śmietanę, masło, jaja oraz jagnięcy i wołowy łój. Jeden z przepisów na niemieckie wafle wymaga na przykład tuzina żółtek jaj i pół kilograma masła. Przepis na ciasto z ostrygami pochodzący z książki kucharskiej baptystów wymaga 0,94 litra śmietany oraz tuzina jaj i tak dalej.

Wydaje się, że ludzie nie zabiegali o chude potrawy w minionym stuleciu. Jest prawdą, że konsumpcja wołowiny wzrosła w ostatnich kilku dziesięcioleciach, ale jednocześnie wzrosła również wyraźnie konsumpcja margaryny i innych produktów żywnościowych zawiera­jących trans kwasy tłuszczowe [113], pa­kowanej żywności, przetworzonych olejów roślinnych [114], węglowoda­nów [115] oraz rafinowanego cukru [116]. Ponieważ nikt nie stwierdził wy­stępowania chorób chronicznych, takich jak zawał serca i rak, wśród zjadających wołowinę Masajów, Samburu i innych plemion, przeto jest niemożliwe, aby wołowina była spra­wczynią kryjącą się za tymi współ­czesnymi plagami. Ten wniosek wskazuje zatem na inne dietetyczne czynniki jako prawdopodobnych sprawców.

MIT 10: Produkty sojowe stanowią odpowiedni substytut mięsa i produktów mleczarskich

Poleganie na różnorodnych produktach sojowych w celu zaspokajania potrzeb z zakresu protein jest typowe dla za­chodnich wegetarian i wegan. Obecnie nie ma już prawie wątpliwości, że mający wielomiliardowe obroty przemysł sojo­wy osiąga swoje zyski dzięki szeroko rozpowszechnionej antymięsnej i antycholesterolowej ewangelii żywieniowców. Podczas gdy jeszcze całkiem niedawno soja była azjatycką potrawą stosowaną głównie jako przyprawa, obecnie rynek spożywczy zarzucany jest całym wachlarzem przetworzonych produktów pochodzenia sojowego.

Chociaż tradycyjne potrawy wytwarzane ze sfermentowa­nej soi, takie jak miso, tamari, tampeh i natto, są rzeczywiście zdrowe, jeśli spożywa się je w umiarkowanych ilościach, hiperprzetworzone "potrawy" sojowe, które spożywa więk­szość wegetarian, nie są zdrowe.
Nie oja i produkowane na jej bazie potrawy zawierają dość dużo kwasu fitynowego, [117] który jest antypokarmowym składnikiem wiążącym znajdujące się w przewodzie pokarmowym sole mineralne i usuwającym je z organizmu. Wegetarianie znani są z tendencji do niedoboru soli mineralnych, zwłaszcza cynku, [118] za co winić należy wysoką zawartość fityny w opartej na ziarnie i strączkowych diecie. [119] Chociaż szereg tradycyjnych sposobów przygotowywania potraw, takich jak moczenie, kiełkowanie i fermen­towanie, powoduje znaczne obniżenie zawartości fityny w zia­rnach i strączkowych [120], metody te nie są powszechnie znane ani też stosowane przez współczesnych nam ludzi, w tym przez wegetarian. Dlatego znajdują się oni (i inni spożywający duże ilości potraw opartych na ziarnach) w grupie podwyż­szonego ryzyka zapadania na niedomogi wynikające z niedo­boru soli mineralnych. Wytworzone na bazie soi potrawy są również bogate w inhibitory trypsyny, co uwstecznia trawienie protein. Upo­staciowane białko roślinne (Textured Vegetable Protein; w skrócie TVP), mleczko sojowe, proszki sojowych protein oraz popularne wegetariańskie substytuty mięsa i mleka to pożywienie fragmentaryczne, uzyskane poprzez poddanie soi działaniu wysokiej temperatury i różnych alkalicznych płukanek w celu usunięcia z niej tłuszczów lub neutralizacji zawar­tych w niej silnych inhibitorów enzymów. [121] Praktyki te kompletnie denaturują proteiny zawarte w strączkowych, powodując, że są one bardzo ciężkostrawne. Do protein roślinnych rutynowo dodaje się neurotoksynę MSG [122], aby nadać im smak podobny do potraw, które naśladują. [123]

Już na czysto odżywczym poziomie soja wykazuje podob­nie jak inne strączkowe brak cysteiny i metioniny, witalnych aminokwasów zawierających siarkę, jak również tryptofanu, kolejnego zasadniczego aminokwasu. Co więcej, soja nie zawiera witamin A i D koniecznych organizmowi do przyswajania protein strączkowych. [124] Prawdopodobnie właśnie dlatego spożywające soję kultury azjatyckie łączą ją zwykle z rybą lub rosołem z ryby, które są bogate w rozpusz­czalne w tłuszczu witaminy, lub z in­nymi tłustymi potrawami.
Rodzice, którzy podają swoim dzieciom mieszankę sojową, powinni pamiętać o szczególnie wysokiej za­wartości w niej fitoestrogenu. Są nau­kowcy, którzy oszacowali, że dziecko odżywiane mieszanką sojową przyjmuje dziennie hormonalny równoważnik pięciu pastylek zapobiegających ciąży. [125] Tak wysoka dawka może dać katastrofalny rezultat. Mieszanka sojowa dla dzieci nie zawiera również cholesterolu, który odgrywa zasadniczą rolę w rozwoju mózgu i układu nerwowego. Chociaż badania wciąż trwają, te, które już ukończono, wskazują, że fitoestrogeny soi mogą być przyczyną pewnych form raka piersi [126], wad wrodzonych prącia [127] i dziecięcej białaczki [128]. Wykazano, że sojowe fitoestrogeny lub izoflawony z całą pewnością źle wpływają na działanie tarczycy [129] i powodują bezpłodność u wszystkich gatunków zwierząt, które dotąd badano. [130] Jest oczywiste, że współczesne produkty spożywcze wy­tworzone na bazie soi oraz wyizolowane izoflawonowe doda­tki nie są zdrowe dla wegetarian, wegan ani kogokolwiek, a mimo to są pokarmem, którego spożywa się najwięcej.

MIT 11: Organizm człowieka nie jest stworzony do konsumpcji mięsa

Niektórzy wegetarianie utrzymują, że skoro człowiek posia­da miażdżące zęby, tak jak roślinożercy, i dłuższe jelito niż mięsożercy, to znaczy, że jest lepiej przystosowany do wegetarianizmu. [131] Ten argument zaniedbuje jednak wiele cech fizjologi­cznych człowieka, które wyraźnie wskazują na to, że człowiek został stworzony do spożywania produktów zwierzęcych. Pierwszą z nich, i chyba najdonioślejszą, jest to, że nasz żołądek wytwarza kwas solny, którego nie znajdujemy u roślinożerców. Kwas solny aktywizuje enzymy rozkładające proteiny. Co więcej, ludzka trzustka wytwarza całą gamę enzymów trawiennych służących do rozkładu bardzo szero­kiego wachlarza pokarmów, zarówno zwierzęcych, jak i roś­linnych. Przeprowadzone przez dra Waltera Voegtlina drobiaz­gowe porównanie układu trawiennego człowieka z układem trawiennym psa (mięsożerca) i owcy (roślinożerca) wyraźnie pokazuje, że jesteśmy anatomicznie znacznie bliżsi mięsożer­nemu psu niż roślinożernej owcy. [132] Chociaż ludzie mają dłuższe jelita niż mięsożerne zwierzęta, nie są one jednak tak długie jak u roślinożerców, nie posiadamy również kilku żołądków, jak wielu roślinożerców, a także nie przeżuwamy. Nasza fizjologia wyraźnie wskazuje na to, że możemy spoży­wać mieszane produkty. Inaczej mówiąc, anatomicznie jesteś­my wszystkożercami - podobnie jak nasi kuzyni: górskie goryle i szympansy, które obserwowano, jak zjadają małe zwierzęta, a w pewnych przypadkach nawet inne naczelne. [133]

MIT 12: Jedzenie zwierzęcego mięsa powoduje u ludzi brutalne, agresywne zachowanie

Niektóre autorytety z dziedziny wegetarianizmu, na przy­kład dr Ralph Ballantine, [134] utrzymują, że uczucia strachu i przerażenia (jeśli takie są, patrz "Mit 15"), jakich doznają zwierzęta w momencie śmierci, są w jakiś sposób przekazywane do ich ciał oraz wewnętrznych organów i "stają się" udziałem osoby, która je zjada.
Ci myśliciele zrobiliby dobrze, gdyby zauważyli, że nie ma żadnych naukowych badań dowodzących słu­szności tej teorii, jak również przy­pomnieli sobie fakt, że inklinacje do irracjonalnego wpadania w gniew to symptom zbyt niskiego poziomy witaminy B12, który jest, jak już zauważyliśmy, pospolity u wegatarian i wegan. W czasie swoich podróży dr Price zawsze odnotowywał przypadki szczególnego szczęścia i integrującego charakteru u napotykanych ludzi, którzy byli zjadaczami mięsa.

MIT 13: Produkty zwierzęce zawierają liczne substancje toksyczne

Niedawno opublikowana wegetariańska ulotka głosi: Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że produkty mięsne zawierają trucizny i toksyny! Mięso, ryby i jaja - wszystkie one ulegają szybko rozkładowi, gwałtownie gniją. Gdy tylko zwierzę zostaje zbite wyzwalane są samodestrukcyjne enzymy powodują­ce formowanie substancji zdenaturowanych zwanych ptyloaminami, które powodują raka. [135]
Jeśli mięso, ryby i jaja rzeczywiście generują rakotwórcze "ptyloaminy", to w takim razie jak wytłumaczyć, że ludzie nie wymierali masowo z powodu raka w ciągu minionych milio­nów lat. Tego rodzaju sensacyjnych i nonsensownych twier­dzeń nie potwierdzają fakty historyczne. W wyżej wymienionej ulotce była potem mowa o "choro­bie wściekłych krów" (BSE), pasożytach, salmonelli, hor­monach, obecności azotynów oraz pestycydów w produktach pochodzących ze zwierząt hodowanych komercyjnie (jak rów­nież komercyjnie hodowanych owoców, ziaren i jarzyn) jako rzeczach, na które należy koniecznie zwracać uwagę. Tych chemikaliów da się jednak uniknąć, spożywając mięso zwie­rząt hodowanych w sposób tradycyjny oraz jaja i produkty mleczne nie zawierające szkodliwych, wytworzonych przez człowieka toksyn. Pasożytów da się uniknąć z łatwością stosując normalne zasady ostrożności przy przygotowywaniu posiłków. Przed pasożytami chroni chociażby praktykowane przez tradycyjne społeczności marynowanie lub fermentowanie mięsa. Podczas swoich podróży dr Price zawsze znajdował zdrowych, wolnych od chorób i pasożytów ludzi mających w swojej diecie surowe mięso i produkty mleczne. Podobnie było w przypadku dra Francisa Pottengera, który w swoich eksperymentach na kotach wykazał, że naj­zdrowszymi i najszczęśliwszymi z nich były te, których dieta składała się z surowej karmy. Koty karmione gotowanym mięsem i pasteryzowanym mlekiem zapadały na różne choro­by, miały liczne pasożyty i zdychały. [136]
Salmonellą można się zarazić jedząc również produkty roślinne. Wegetarianie często twierdzą, że mięso jest szkodliwe dla zdrowia, ponieważ w procesie rozkładu protein jest uwalniany amoniak. To prawda, że trawienie mięsa wyzwala amoniak, jednak nasz organizm szybko przekształca go w nieszkodliwą urynę. Ta rzekoma toksyczność mięsa jest mocno przesadzo­na przez wegetarian.

Przyczyną "choroby wściekłych krów" lub inaczej byd­lęcego gąbczastego zwyrodnienia mózgu (BSE) nie jest najprawdopodobniej jedzenie przez krowy resztek zwierzęcych (praktyka żywieniowa stosowana od ponad stu lat). Brytyjski farmer Mark Purdey, który stosuje natural­ne metody hodowli, przekonuje, że krowy, które zapadają na BSE to te, którym zaaplikowano szczególny or-ganofosfatowy insektycyd, lub te, które pasły się na pastwiskach chara­kteryzujących się brakiem magnezu i dużą zawartością aluminium. [137]
Niewielkie epidemie "choroby wściekłych krów" miały również miejsce wśród ludzi, którzy mieszkają w pobliżu wytwórni cementu i fabryk chemicznych, a także na terenach z pewnym szczególnym typem gleby pochodzenia wulkanicznego. [138]
Purdey snuje teoretyczne rozważania na temat możliwości dostania się pochodzących z oprysków organofosfatowych pestycydów do tłuszczu krów, a następnie spożycia go przez inne krowy w procesie karmienia ich paszami przemysłowymi (przygotowywanymi na bazie resztek zwierzęcych). To ozna­cza, że przyczyną epidemii były insektycydy, które dostały się do zarażonych krów w następstwie żywienia ich resztkami (a nie resztki jako takie i związane z nimi "priony"). Jak już wspomniałem, krowy były żywione zmielonymi resztkami zwierząt od ponad stu lat. Nigdy nie stanowiło to problemu, dopóki nie wprowadzono tych szczególnych insektycydów. Niedawno Purdey otrzymał wsparcie ze strony dra Donalda Browna, brytyjskiego biochemika, który również uważa, że przyczyną BSE nie jest infekcja. Dr Brown łączy BSE z tok­synami znajdującymi się w środowisku, głównie z nadmiarem manganu. [139]

MIT 14: Spożywanie mięsa lub produktów pochodzenia zwierzęcego jest mniej "duchowe" niż spożywanie pokarmu pochodzenia roślinnego

Często spotykamy się z opinią, że ci, którzy jedzą mięso lub produkty pochodzenia zwierzęcego, są mniej "duchowo roz­winięci" od tych, którzy ich nie jedzą. Mimo iż ten problem nie należy ani do działu żywienia, ani nie ma charakteru nauko­wego, okazuje się, że tym, którzy spożywają mięso, często daje się do zrozumienia, że są w jakiś sposób gorsi.
Wiele światowych religii nie zabrania swoim wyznawcom spożywania produktów zwierzęcych, podobnie jak nie czynili tego również ich założyciele. Żydzi jedzą na przykład barani­nę w czasie swojego najważniejszego święta, Paschy. Muzuł­manie czczą początek Ramadanu jedzeniem jagnięcia. Jezus Chrystus, podobnie jak reszta Żydów, spożywał mięso w cza­sie Ostatniej Wieczerzy (tak przynajmniej mówi Pismo Świę­te). Jest prawdą, że niektóre odłamy buddyzmu zakazują konsumpcji mięsa, ale produkty mleczarskie są tam dozwolo­ne. Podobne zasady można znaleźć w hinduizmie. Częścią obchodów Samhainu14" wśród pogańskich Celtów było wyży­nanie słabszych sztuk w stadzie i konserwowanie ich mięsa, aby mieć zapas na zimę. Nie jest więc prawdą twierdzenie, że spożywanie mięsa zawsze było wiązane z pewnego rodzaju "duchową podrzędnością" jedzących je.

Często tłumaczy się, że jest to w pewnej mierze równo­znaczne z mordem, ponieważ jedzenie mięsa wiąże się z od­bieraniem życia. Odkładając na bok religijne filozofie, zajmij­my się brakiem zrozumienia siły życia i tym, jak ona działa.
Współcześni ludzie (wegetarianie i cała reszta) utracili wyczucie tego, co jest konieczne do przetrwania w naszym świecie - ludzie prymitywni nigdy nie mieli z tym problemu. Obecnie nie musimy polować i konserwować upolowanego mięsa - po prostu kupujemy steki i kotlety w supermarkecie. Niekoniecznie musimy również pracować w pocie czoła na mokrych ryżowiskach - możemy kupować ryż workami w sklepie i tak dalej, i tak dalej.
Kiedy rdzenni mieszkańcy Ame­ryki zabijali zwierzynę na pożywie­nie, zwykle odmawiali modlitwę, dziękując duchowi zabitego zwierzę­cia, że zgodził się poświęcić swoje życie, aby oni mogli przeżyć. W na­szym świecie życie pożera życie. De­strukcja zawsze jest niwelowana po­przez powrót do równowagi. To do­bra zasada. Kiedy siła życia jest nie kontrolowana, wyradza się. Jeśli na spożywanie pokarmów pochodzenia zwierzęcego spojrzymy z tej właśnie perspektywy, to okaże się, że nie wiąże się to z mordem, lecz z poświęceniem. Byłoby lepiej gdyby współcześni ludzie nie zapominali o tym.

MIT 15: Jedzenie pokarmów pochodzenia zwierzęcego jest nieludzkie

Nie ma wątpliwości, że część komercyjnie hodowanego żywego inwentarza żyje w urągających wszelkim zasadom warunkach, w których choroby i cierpienia są na porządku dziennym. W takich krajach, jak Korea zwierzęta hodowane na mięso, na przykład psy, są zabijane w potworny sposób - bije się je kijem, aż wyzioną ducha. Nasze zalecenia spożywania pokarmów zwierzęcych z całą pewnością nie zachęcają do takich praktyk.
Jak już podaliśmy w "Micie 1", komercyjna hodowla żywego inwentarza daje niezdrowe produkty spożywcze, bez względu na to, czy jest to mięso, mleko, masło, śmietana, czy jaja. Nasi przodkowie nie spożywali tak gatunkowo marnych produktów i my również nie powinniśmy tego robić.

Jest możliwa hodowla w ludzkich warunkach i z tego właśnie względu należy popierać organiczne, najlepiej bio­dynamiczne rolnictwo, które jest znacznie czystsze i wydaj­niejsze i produkuje dużo zdrowsze zwierzęta, a z nich zdrow­sze produkty spożywcze. Tak więc każdy powinien zwracać baczną uwagę na to, aby kupować żywność wyprodukowaną w oparciu o organiczne metody hodowli, zarówno zwierząt, jak i roślin. Spożywanie takiej żywności nie tylko lepiej służy naszemu organizmowi dzięki znacznie lepszym własnościom odżywczym [141] oraz brakowi pozostałości hormonów i pes­tycydów, ale wspiera również małe gospodarstwa rolne, przez co jest znacznie korzystniejsze dla gospodarki. [142]
Wielu ludzi ma z racji spożywania mięsa problemy o cha­rakterze filozoficznym i należy podchodzić do tego ze zro­zumieniem. Produkty mleczne i jaja nie są jednak związane z uśmiercaniem i mogą być dla nich doskonałą alternatywą.
Nie należy również zapominać, że z rolnictwem łączy się ogołacanie lasów z drzew w celu zdobycia nowych terenów pod uprawę, a także ochrona upraw pociągająca za sobą śmierć wielu zwierząt. [143] Tak więc przekonanie, że "przejście na wegetarianizm" przyczyni się w jakiś sposób do ocalenia zwierząt, jest w zasadzie bezpodstawne.

BIOCHEMICZNY I GENETYCZNY INDYWIDUALIZM

Dieta wegetariańska stosowana w charakterze kuracji oczyszczającej organizm stanowi czasami dobrą alternatywę. Wiele schorzeń (na przykład dna, skaza moczanowa) można często złagodzić poprzez czasowe zmniejszenie ilości spoży­wanych produktów pochodzenia zwierzęcego i zwiększenie ilości pokarmów pochodzenia roślinnego, lecz takiego reży­mu nie wolno kontynuować przez całe życie, ponieważ są witalne składniki odżywcze, które znajdują się wyłącznie w pożywieniu pochodzenia zwierzę­cego, które musimy przyjmować, aby zachować optymalny stan zdrowia. Co więcej, nie ma jednej diety, która byłaby dobra dla wszystkich. Niektórzy wegetarianie i weganie dążąc do pozyskiwania nowych wy­znawców dla swoich zasad zupełnie zapominają o tej podstawowej bio­chemicznej prawdzie.

Termin "biochemiczny indywidu­alizm" jest warty dokładniejszego wy­jaśnienia. To stworzone przez bio­chemika żywieniowego, dra Rogera Williamsa, pojęcie odzwierciedla fakt, że różni ludzie wymagają odmiennych składników odżyw­czych w zależności od ich unikalnej genetycznej konstrukcji. Dużą rolę odgrywa tu również czynnik rasowy. Dieta, która jest dla kogoś doskonała, wcale nie musi być taka dla kogoś innego. Jako praktykujący dietetyk miałem wielu pacjentów, któ­rzy stosowali dietę wegetariańską i mieli wiele kłopotów ze zdrowiem: otyłością, kandydozą (zakażeniem drożdżakowym), niedoczynnością tarczycy, rakiem, cukrzycą, zespołem nieszczelności jelita, anemią i chronicznym zmęczeniem. Ze względu na rozpowszechnione przekonanie, że wegetariańska dieta jest "zawsze zdrowsza" od diety zawierającej mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego, ludzie ci nie widzieli powodu do jej zmiany, nawet gdy była ona powodem ich problemów ze zdrowiem. Tym, czego tym ludziom brakowało, aby wrócić do zdrowia, były pokarmy i tłuszcze pochodzenia zwierzęcego oraz ograniczenie spożycia węglowodanów.
W wyniku osobliwości genetycznych i indywidualizmu biochemicznego są ludzie, którzy nie mogą być wegetariana­mi z takich powodów jak nietolerancja lektyny (aglutyniny roślinnej) i niedostatek enzymu desaturazy. Zawarta w strącz­kowych (prominentnym składniku diety wegetariańskiej) lektyna jest przez wielu ludzi nietolerowana. Są też ludzie uczuleni na ziarno, zwłaszcza na zawarty w nim gluten, bądź ogólnie na znajdujące się w ziarnie proteiny. Ponieważ ziarno stanowi główny składnik diety wegetariańskiej, tacy ludzie nie mogą jej stosować. [144]
Niedostatek desaturazy występuje zwykle u Innuitów (Eskimosów), Skandynawów, Północnych Europejczyków i ludów wywodzących się od dawnych mieszkańców wybrzeży mórz. Ludzie ci cierpią na brak zdolności przekształcania kwasu alfalinolowego w EPA i DHA - dwa kwasy tłuszczowe omega-3 związane z funkcjonowaniem układu immunologicz­nego i nerwowego. Brak ten wynika stąd, że ich przodkowie, spożywając ryby chłodnych wód, które posiadają bardzo dużo EPA i DHA, mieli w swoich organizmach nadmiar tych kwasów i z biegiem czasu utracili z tego powodu zdolność wytwarzania enzymów koniecznych do produkcji EPA i DHA. Ludzie ci w żaden sposób nie mogą przejść na dietę wegetariańską - muszą uzyskiwać EPA i DHA z pożywienia. EPA znajduje się wyłącznie w pokarmach pochodzenia zwie­rzęcego, zaś DHA występuje w niektórych algach, ale w mniejszych ilościach niż w rybich olejach. [145]

Jest również oczywiste, że dieta wegańska nie jest odpowie­dnia dla wszystkich ludzi ze względu na ograniczoną produkc­ję w wątrobie cholesterolu, który znajduje się jedynie w pokar­mach pochodzenia zwierzęcego. Często mówi się, że organizm wytwarza tyle cholesterolu, ile jest mu potrzebne, i że nie ma potrzeby spożywania pokarmów, które go zawierają, to znaczy pokarmów pochodzenia zwierzęcego. Najnowsze badania do­wodzą jednak czegoś wręcz przeciwnego. Prace Singera z kali­fornijskiego Uniwersytetu Berkeley dowodzą, że cholesterol zawarty w jajach poprawia pamięć starszych ludzi. [146] Innymi słowy, własny cholesterol tych ludzi nie wystarcza im do poprawy ich pamięci, natomiast po dodaniu pewnej ilości tego związku zawartego w jajach ich pamięć ulega poprawie. Można odnieść wrażenie, że niektórzy ludzie dają sobie dobrze radę spożywając tylko niewielką ilość lub nie spożywa­jąc mięsa w ogóle i że zachowują przy tym pełnię sił i zdrowia jako lakto-wegetarianie [147] lub lakto-ovo-wegetarianie [148]. Dzieje się tak dlatego, że te diety są dla nich zdrowsze, a nie dlatego, że są oni ogólnie zdrowsi.
Tym niemniej należy unikać totalnego braku produktów zwierzęcych w diecie, bez względu na to, czy jest to mięso, ryby, jaja, masło lub produkty wytwarzane na bazie mleka.

W przypadku stosowa­nia właśnie takiej diety może upłynąć wiele lat, zanim pojawią się problemy, które z całą pewnością zostaną przekazane kolejnym pokoleniom, na co jednoznacznie wskazują prze­prowadzone przez dra Price'a badania nasienia.
Powód tego jest prosty: ewolucja. Ludzkość ewoluowała spożywając pokarmy i tłuszcze pochodzenia zwierzęcego i na­sze organizmy dostosowały się do ich przyjmowania. Nikt nie jest w stanie zmienić rezultatów ewolucji w ciągu kilku lat. Doskonale ujął to dr Abrams, stwierdzając:

Ludzie zawsze byli zjadaczami mięsa. Fakt, że żadna z ludzkich społeczności nie jest całkowicie wegetariańska i że ci, którzy stosują wegetarianizm, cierpią z powodu osłabienia organizmu, wydaje się jednoznacznie dowodzić, że aby zachować dobre zdrowie, roślinna dieta musi być uzupełniana przynajmniej minimalną ilością zwierzęcych protein. Ludzie są i zawsze byli zjadacza­mi mięsa. Ludzie są również roślinożercami i zawsze nimi byli, lecz pożywienie roślinne musi być uzupełniane odpowiednią ilością zwierzęcych protein, abyutrzymać organizm w zdrowiu.

NEXUS wrzesień-październik 2003

                          

Strona
Antropokinetyka
Odżywianie
Doping
Czytelnia
Goście

                                                               Copyright by kulturystyka-zdrowie.pl since 2000