|
Badania
medyczne dowodzą, że wegetariańska dieta nie jest w stanie dostarczyć
organizmowi wszystkich niezbędnych mu składników, w związku z czym nie
gwarantuje dobrego zdrowia.
Część 1
EWOLUCJA MITU
Wraz z niczym nie zastąpionymi i nienaukowymi, rozpowszechnianymi w
ostatnich dekadach lękami przed tłuszczami nasyconymi i cholesterolem,
pojawił się pogląd, że wegetarianizm [1] stanowi znacznie zdrowszą dla
ludzi opcję. Eksperci od spraw zdrowia i zajmujące się ochroną zdrowia
agencje rządowe przekonują ludzi, aby jedli mniej produktów pochodzenia
zwierzęcego, a więcej jarzyn, ziaren, owoców i roślin strączkowych.
Wraz z tymi zachętami wygłaszane są też pewne twierdzenia i cytowane
badania dowodzące rzekomo, że wegetarianizm jest zdrowszy dla ludzi i że
z konsumpcją mięsa wiążą się choroby i śmierć. Wielu ekspertów
poddaje te dane w wątpliwość, lecz ich zastrzeżenia są zazwyczaj
ignorowane. Jak wykażę w dalszej części, wielu wegetariańskich twierdzeń
nie da się obronić, a niektóre z nich są po prostu fałszywe, wręcz
niebezpieczne. W pewnych określonych warunkach zdrowia dieta wegetariańska
ma zalety, są również ludzie, którzy lepiej funkcjonują przy mniejszej
ilości tłuszczu i protein, lecz jako lekarz, który miął do czynienia z
wieloma wegetarianami i weganami, znam w pełni niebezpieczne efekty diety
pozbawionej zdrowotnych produktów pochodzenia zwierzęcego. Żywię nadzieję,
że po przeczytaniu tego artykułu czytelnicy będą ostrożniej podchodzili
do wegetarianizmu.
MIT 1: Konsumpcja mięsa prowadzi do klęski głodu i poważnie narusza
naturalne zasoby Ziemi
Niektórzy wegetarianie utrzymują, że trzoda chlewna i bydło wymagają
pastwisk, na których można by hodować zboża dla wykarmienia głodującej
ludności krajów Trzeciego Świata. Głosi się również, że karmienie
zwierząt głodu wśród ludzi, ponieważ żywy inwentarz zjada żywność,
którą mogliby konsumować ludzie, czyli że rozwiązaniem problemu głodu
jest wegetarianizm. Te argumenty są nielogiczne i przekłamane. Pierwszy z
nich ignoruje fakt, że około 2/3 naszych lądów nie nadaje się do
uprawy. To głównie otwarte pastwiska, pustynie i tereny górskie, które
dostarczają pożywienia dla pasących się zwierząt i są obecnie dobrze użytkowane.[2]
Drugi argument ma również wady, ponieważ całkowicie ignoruje wręcz
witalny wkład zwierząt domowego inwentarza w ogólnie dobre samopoczucie
ludzi. Również błędny jest pogląd, że żywność przeznaczona na paszę
dla zwierząt może być zamieniona na pożywienie dla ludzi: Zwierzęta
hodowane przez rolników zawsze miały ogromny wpływ na dobre zdrowie i
samopoczucie ludzkich zbiorowisk, służąc im jako pożywienie, dając osłonę,
paliwo, nawozy oraz inne produkty i usługi. Stanowią one odnawialny zasób
i czynią użytek z kolejnego rodzaju odnawialnych zasobów - roślin do
wyprodukowania tych produktów i usług. Co więcej, ich odchody pomagają w
poprawie żyzności gleby, zwiększając w ten sposób plony. W niektórych
rozwijających się krajach odchody nie mogą być stosowane jako nawóz,
mogą być za to suszone i stosowane jako paliwo. Jest wielu, którzy uważają,
że przyrost liczby ludzi jest większy od przyrostu żywności i że coraz
mniej stać nas na produkcję pożywienia dla zwierząt, ponieważ pasienie
zwierząt karmą roślinną jest bardzo mało wydajnym sposobem zużywania
pożywienia, które może potencjalnie służyć jako pokarm dla ludzi. To
prawda, że bezpośrednie spożywanie przez ludzi produktów roślinnych
jest znacznie efektywniejsze od przekształcania ich na pokarm dla ludzi
poprzez pasienie nimi zwierząt. Hodowla zwierząt daje w najlepszym
przypadku około pół kilograma mięsa, a nawet jeszcze mniej, z każdego półtora
kilograma pasz roślinnych. Ten brak wydajności dotyczy jednak tych roślin
i produktów roślinnych, które człowiek mógłby zużytkować na własne
potrzeby. Ponad 2/3 pasz zwierzęcych to substancje niepożądane lub zupełnie
niemożliwe w jadłospisie człowieka. Tak więc zwierzęta,a dzięki ich
zdolności do zamiany niejadalnych dla człowieka materiałów roślinnych,
nie tylko nie konkurują z człowiekiem, ale wręcz wspomagają diety
ludzkich zbiorowisk, zarówno pod względem ilości, jak i jakości. [3] Co
więcej, w chwili obecnej na tej planecie jest więcej żywności, niż jej
potrzeba do wyżywienia wszystkich ludzi. Problemem jest rosnąca bieda, która
powoduje, że ludzi nie stać na kupno żywności. W swoim wyczerpującym
raporcie Biuro ds.Populacji wiąże problem głodu na świecie z ubóstwem,
a nie ze spożywaniem mięsa, [4] nie uważa również, że wegetarianizm może
być rozwiązaniem problemu głodu. Co by się jednak stało, gdyby hodowlę
zwierząt całkowicie zastąpiono hodowlą roślin po przejściu całej
ludzkości na wegetarianizm? Gdyby duża liczba ludzi przeszła na
wegetarianizm, zapotrzebowanie na mięso w Stanach Zjednoczonych i w Europie
spadłoby i wzrosłyby znacząco dostawy ziarna, lecz siła nabywcza biedaków
(głodujących) w Afryce i Azji wcale by się nie zmieniła. Wynik takiego
obrotu sprawy jest łatwy do przewidzenia: nastąpiłby masowy exodus ze
wsi. Podczas gdy dziś ogólną ilością produkowanego ziarna można wyżywić
10 miliardów ludzi, ilość ziarna w tym postmięsnym świecie spadłaby
najprawdopodobniej do ilości wystarczającej dla 7 do 8 miliardów. W
rezultacie farmerzy zaczęliby sprzedawać ziemię inwestorom. [5] Mówiąc
inaczej, byłoby mniej żywności. Co więcej, monokultury zbóż i strączkowych,
które stanowiłyby większość upraw po zaprzestaniu hodowli zwierząt i
uzależnieniu świata wyłącznie od żywności pochodzenia roślinnego,
bardzo szybko doprowadziłyby do degeneracji gleby i zaistniałaby konieczność
intensywnego stosowania sztucznych nawozów, do których wyprodukowania
jednej tony potrzeba trzech ton ropy naftowej. [6] Jeśli chodzi o wpływ na
nasze środowisko to po dokładnym przyjrzeniu się sprawie okazuje się, że
grozi to poważną degradacją, którą może spowodować wyłącznie roślinna
produkcja i to na dużą skalę. Mark Purdey, brytyjski farmer organiczny i
naukowiec zajmujący się hodowlą bydła mlecznego, bardzo rozsądnie
podkreśla, że "gospodarka rolna ukierunkowana na dietę wegańską
spowodowałaby totalne uzależnienie od gleby, stosowanie agrochemii, erozję
gleb, wzrost upraw nastawionych na zysk, stepowienie i spadek zdrowotności".
[7] Pogląd ten podziela autor książki "Neanderthin, Ray Audette,
stwierdzając: Od najdawniejszych czasów najbardziej niszczącym środowisko
czynnikiem były rolnicze monokultury. Produkcja pszenicy w starożytnym
Sumerze przekształciła niegdyś żyzne równiny w słone pustynie, które
mimo upływu 5000 lat wciąż pozostają całkowicie sterylne. Oprócz
degradowania gleby i źródeł wody rolnictwo monokulturowe szkodzi również
środowisku zakłócając delikatną równowagę naturalnych ekosystemów.
Na przykład uprawa ryżu na świecie w roku 1993 spowodowała 155 milionów
przypadków malarii poprzez dostarczenie komarom dogodnych dla ich rozwoju
terenów - wodnych poletek. W tym samym roku kontakt człowieka z kaczkami
na tych samych ryżowiskach zaowocował 500 milionami przypadków grypy. [8]
Prawie nie ma wątpliwości, że metody rolnictwa komercyjnego, bez względu
czy dotyczy ono produkcji roślinnej, czy zwierzęcej, szkodzą środowisku.
Zachodzi pilna potrzeba, aby w miejsce intensywnego stosowania bardzo
pospolitych we współczesnym rolnictwie nawozów sztucznych, pestycydów,
hormonów, steroidów i antybiotyków znaleźć lepsze metody zintegrowania
hodowli zwierząt z potrzebami uprawy roślin. Jedną z możliwości jest
powrót do rolnictwa "mieszanego" według niżej opisanych zasad.
Wykształcony konsument i oświecony farmer są w stanie doprowadzić do
powrotu do rolnictwa mieszanego, w którym uprawa owoców, jarzyn i zbóż
jest połączona z hodowlą żywego inwentarza i drobiu w proporcjach
gwarantujących efektywność i nieszkodliwość dla środowiska. I tak na
przykład kury biegające po ogrodzie zjadają owady-szkodniki i jednocześnie
dostarczają wysokiej jakości jajek; owce pasące się w sadach eliminują
potrzebę stosowania herbicydów, zaś pasące się w zagajnikach i na
innych terenach o marginalnym znaczeniu krowy dostarczają pełnego,
czystego mleka, czyniąc te tereny ekonomicznie rentownymi dla rolnika.
Hodowla zwierząt nie jest tym, co prowadzi do głodu, są nimi nierozsądne
praktyki rolnicze i monopolistyczny system dystrybucji. [9] "Mieszane
rolnictwo" jest również zdrowsze dla samej gleby, która rodzić będzie
większe plony, jeśli będzie się ją traktowało zgodnie z tradycyjnymi
zasadami uprawy. Mark Purdey podkreśla, że pole uprawiane według zasad
mieszanego rolnictwa może dać rocznie pięciokrotny plon [10], podczas gdy
monouprawy dają maksymalnie jeden lub dwa plony. [11] Zatem który rolnik
produkuje więcej żywności dla ludzi? Purdey trafnie ukazuje ekonomiczny
horror tak zwanych "farm bateryjnych" [12] i wskazuje przyszłe
rozwiązania: Nasze rolnicze establishmenty z łatwością mogłyby postawić
poza prawem zakochanych w maksymalizacji zysku farmerów prowadzących
intensywną hodowlę żywego inwentarza, systemy "bateryjne" i
burgerowych biurokratów z ich wszystkimi stratami i godnym ubolewania
okrucieństwem oraz antyozonowymi systemami rozprowadzania odchodów, wywoływaną
przez leki i chemikalia immunotoksyczność, której wynikiem jest BSE i
salmonella, znikanie lasów tropikalnych etc. Nasza przyszłość to pójście
w kierunku zdrowej alternatywy w postaci mieszanego rolnictwa, ożywienie
starych, tradycyjnych ekstensywnych metod i praktykowanie ich jako
zasadniczej ramy, a następnie wykorzystywanie w produkcji rolniczej
bardziej aktualnych osiągnięć nauk biologicznych. [13] Nie wydaje się więc,
aby hodowanie żywego inwentarza przy stosowaniu właściwych metod szkodziło
środowisku. Co więcej, nie wydaje się również, aby świat wegetariański
polegający wyłącznie na produktach roślinnych jako źródle pożywienia
był praktycznym i ekologicznie rozsądnym pomysłem.
MIT 2: Witaminę B12 można uzyskać ze źródeł pochodzenia roślinnego
Spośród wszystkich mitów ten jest prawdopodobnie najniebezpieczniejszy.
Podczas gdy mleczni i mleczno-jajowi wegetarianie posiadają źródła
witaminy B12 (kobalamina) w swoich dietach (produkty mleczne i jaja),
weganie (totalni wegetarianie) nie mają ich. Nie uzupełniający swojej
diety witaminą B12 weganie cierpią w ostatecznej konsekwencji na anemię
(stan grożący śmiercią), jak również na wiele dolegliwości systemu
nerwowego i pokarmowego. Większość, a być może nawet wszyscy weganie,
ma uszkodzony metabolizm witaminy B12 i wszystkie badania grup wegan wykazały
bardzo niskie stężenie witaminy B12 u większości z nich. [14] Wykonano
wiele badań dokumentujących niedobór witaminy B12 u dzieci wegan, co
bardzo często miało wręcz zgubne konsekwencje. [15] W promujacej
wegetarianizm literaturze mówi się, że witamina B12 znajduje się w
pewnych algach, tempehu (produkt uzyskiwany ze sfermentowanej soi) oraz w
drożdżach piwowarskich. To nieprawda - witamina B12 znajduje się jedynie
w pokarmach pochodzenia zwierzęcego. Zarówno piwowarskie, jak i
konsumpcyjne, drożdże nie zawierają w stanie naturalnym witaminy B12 -
uzyskują ją z zewnętrznych źródeł. [16] W źródłach pochodzenia roślinnego
nie ma prawdziwej witaminy B12, są tam jedynie analogi tej witaminy, które
nie są dokładnie takie same jak oryginalna witamina B12 i z tego powodu
nie są one biodostępne. [17] Należy tu podkreślić, że te analogi
witaminy B12 mogą uszkodzić mechanizmy absorpcji prawdziwej witaminy B12 w
następstwie konkurencyjnej absorpcji, co potęguje u wegan i wegetarian spożywających
duże ilości soi, alg i drożdży ryzyko zapadania na choroby wynikające z
niedoboru tej witaminy. [18] Niektóre autorytety wegetarianizmu utrzymują,
że witamina B12 jest wytwarzana w okrężnicy przez pewne bakterie
fermentacyjne. Jest to możliwe, ale znowu nie jest to forma używana przez
organizm. Aby B12 mogła być absorbowana w jelicie krętym, potrzebny jest
nieodzowny czynnik pochodzący z żołądka. Ponieważ produkt bakterii nie
posiada związanego z nim tego czynnika, nie może być absorbowany. [19]
Jest prawdą, że hinduscy jogini zamieszkujący w pewnych partiach Indii
nie cierpią z powodu niedoboru witaminy B12, co doprowadziło do wniosku,
że witaminy tej dostarczają niektóre produkty roślinne. Ten wniosek jest
jednak całkowicie błędny, ponieważ wiele małych insektów, ich fekalia,
jajeczka, larwy, i ich resztki pozostają na roślinach w wyniku
niestosowania pestycydów i niezbyt dokładnego mycia produktów roślinnych,
które ci ludzie spożywają. W ten sposób ludzie ci uzyskują swoją dawkę
witaminy B12. To wnioskowanie oparte jest na tym, że kiedy hinduscy weganie
emigrowali do Anglii, w ciągu kilku lat zapadali na niedokrwistość
megaloplastyczną. W Anglii produkty żywnościowe są znacznie czyściejsze
i pozostałości po insektach są całkowicie usuwane z roślinnego pożywienia.
[20] Jedynymi źródłami witaminy B12 są produkty pochodzenia zwierzęcego,
zwłaszcza mięso organów wewnętrznych i jajka. [21] Witamina ta, acz w
trochę mniejszej ilości, znajduje się również w produktach mlecznych,
lecz jeśli ktoś ich nie toleruje, wówczas koniecznością stają się
jajka, najlepiej od kur chowanych w sposób naturalny. To, że witaminę B12
można uzyskać jedynie z produktów pochodzenia zwierzęcego, jest
najmocniejszym argumentem przeciwko wegetarianizmowi jako
"naturalnemu" sposobowi żywienia ludzi. Dziś weganie mogą uniknąć
anemii przyjmując uzupełniające tabletki z witaminami lub wzbogacone nimi
pokarmy roślinne. Gdyby ci ludzie żyli kilkadziesiąt lat temu, kiedy
takie preparaty były niedostępne, szybko by umarli.
MIT 3: Nasze potrzeby w zakresie witaminy D może zapewnić słońce
Nie jest to wprawdzie mit wegetariański per se, niemniej panuje powszechne
przekonanie, że zapotrzebowanie na witaminę D można zaspokoić poprzez
wystawienie ciała na działanie promieni słonecznych prze 15 do 20 minut
kilka razy w tygodniu. Zawsze istniały obawy o niedostatek witaminy D u
wegetarian i wegan, ponieważ jej pełna złożona forma znajduje się tylko
w tłuszczach zwierzęcych, [22] których weganie nie spożywają z uwagi na
swoją bezmięsną dietę, zaś ci bardziej umiarkowani spożywają je
jedynie w niewielkich ilościach. Jest prawdą, że ograniczona liczba roślinnych
pokarmów, takich jak alfalfa, pestki słonecznikowe i awokado zawierają roślinną
formę witaminy D: ergokalcyferol lub witaminę D2. Chociaż witamina D2 może
być stosowana w celach zapobiegawczych w przypadkach niedoboru witaminy D u
ludzi, tak zwanej krzywicy, jest sprawą problematyczną, czy ta jej forma
jest równie efektywna jak zwierzęcego pochodzenia witamina D3 (cholekalcyferol).
Pewne badania dowodzą, że D2 nie jest tak dobrze użytkowana przez zwierzęta
jak D3, [23] i klinicyści donoszą o niezadowalających wynikach przy
stosowaniu witaminy D2 w leczeniu schorzeń wymagających podawania witaminy
D. [24] Chociaż witamina D może być produkowana w naszym organizmie
podczas naświetlania naszej skóry promieniami słonecznymi, to jednak
bardzo trudno jest uzyskać jej optymalną ilość za pomocą krótkiej kąpieli
słonecznej. Ze słońca pochodzą trzy zakresy promieniowania: A, B i C.
Jedynie zakres B jest zdolny do katalizowania przemiany cholesterolu w
naszym organizmie w witaminę D, [25] poza tym promienie UV-B pojawiają się
jedynie w pewnych porach dnia na określonych szerokościach geograficznych
i w określonych porach roku. [26] Co więcej, w zależności od koloru
naszej skóry uzyskanie 200-400 międzynarodowych jednostek (International
Units; w skrócie IU) witaminy D poprzez naświetlanie promieniami słonecznymi
wymaga często około dwóch godzin ciągłego opalania się. [27] Jak z
tego wynika ciemnoskóremu weganowi nie uda się uzyskać optymalnej ilości
witaminy D poprzez opalanie się kilka razy w tygodniu po dwadzieścia
minut, nawet jeśli będzie opalał się o właściwej porze dnia i roku,
gdy występuje promieniowanie UV-B. Zalecana obecnie dzienna dawka (RDA)
witaminy D wynosi 400 IU, ale badania dra Westona Price'a na temat diety
zdrowych dorosłych ludzi wykazały, że dzienne dawki witaminy D (zwierzęcego
pochodzenia) były dziesięciokrotnie większe i wynosiło 4000 IU. [28] W
związku z tym dr Price przywiązuje dużą wagę do zawartości witaminy D
w diecie. Bez witaminy D niemożliwe jest na przykład przyswajanie takich
soli mineralnych, jak wapń, fosfor i magnez. Najnowsze badania potwierdziły
zalecane dla dorosłych przez dra Price'a dawki witaminy D. [29] Biorąc pod
uwagę potwierdzenie występowania krzywicy i niskiego poziomu witaminy D u
wielu wegan i wegetarian [30] oraz to, że w diecie wegetariańskiej brakuje
lub jest niedostateczna ilość tłuszczów zwierzęcych (jak również w ogólnej
diecie mieszkańców krajów zachodnich, którzy starają się spożywać
jak najmniej tłuszczów zwierzęcych), że promienie słoneczne stanowią
źródło witaminy D tylko w określonych godzinach i na określonych
szerokościach geograficznych i że obecnie zalecane dawki witaminy D są
zbyt niskie, niezwykłej wagi nabiera konieczność korzystania z pewnych i
obfitych źródeł tej substancji odżywczej. Te dobre źródła to wątroba
dorsza, smalec świń, które były wystawione na promienie słoneczne,
krewetki, dziki łosoś, sardynki, masło, pełnotłuste produkty
mleczarskie oraz jajka od właściwie hodowanych kur.
MIT 4: Zapotrzebowanie organizmu na witaminę A może być w pełni
zaspokojone ze źródeł pochodzenia roślinnego
Prawdziwa witamina A, inaczej retinol, i towarzyszące jej estry znajdują
się jedynie w tłuszczach zwierzęcych i takich narządach jak wątroba.
[31] Rośliny posiadają beta-karoten, substancję, którą organizm jest w
stanie przekształcić w witaminę A przy spełnieniu pewnych określonych
warunków (patrz poniżej). Sam beta-karoten nie jest witaminą A. Wśród
wegan i wegetarian (oraz popularnych specjalistów ds. żywienia) powszechne
jest twierdzenie, że pożywienie roślinne takie jak marchew i szpinak,
zawiera witaminę A oraz że beta-karoten jest równie dobry jak sama
witamina A. Nie jest to prawda, aczkolwiek beta-karoten jest ważnym dla człowieka
składnikiem pokarmowym. Zamiana karotenu w witaminę A w jelitach może
zachodzić jedynie w obecności soli żółci.Oznacza to, że z karotenami
należy spożywać tłuszcz, aby pobudzić wydzielanie żółci. Ponadto
niemowlęta i osoby z niedoczynnością tarczycy, problemami z pęcherzykiem
żółciowym, problemami z cukrzycą (czyli większa część społeczeństwa)
w ogóle nie mogą dokonywać tej konwersji lub zachodzi ona u nich w bardzo
ograniczonym zakresie. No i ostatnia sprawa: konwersja karotenu w witaminę
A w organizmie człowieka nie jest procesem wydajnym. Potrzeba około sześciu
jednostek karotenu do wyprodukowania jednej jednostki witaminy A. Oznacza
to, że słodki ziemniak (batat), który zawiera około 25 000 jednostek
karotenu, zamieni się jedynie w 4000 jednostek witaminy A, pod warunkiem,
która go spożyła, zje go z tłuszczem, nie jest chora na cukrzycę i nie
ma żadnych problemów z tarczycą i pęcherzykiem żółciowym. [32] Tak więc
poleganie na roślinnych źródłach witaminy A nie jest zbyt rozsądne i
stanowi kolejny powód do włączenia pokarmów i tłuszczów zwierzęcych
do diety. Masło i pełnotłuste produkty mleczarskie, zwłaszcza pochodzące
od wypasanych krów, są dobrym źródłem witaminy A, podobnie jak olej z wątroby
dorsza. Witamina A jest bardzo ważna w naszej diecie, ponieważ umożliwia
przyswajanie protein i soli mineralnych, poprawia wzrok, wzmacnia układ
immunologiczny, umożliwia reprodukcję i zwalczanie infekcji. [33] Jak
ustalił dr Price, w diecie zdrowych, prymitywnych ludzi znajduje się
wystarczająca ilość witaminy A, podobnie jak ma to miejsce w przypadku
witaminy D, co raz jeszcze podkreśla ogromne zapotrzebowanie organizmu na
ten składnik pokarmowy, który utrzymuje organizm w optymalnym stanie, zarówno
obecnie, jak i w przyszłych pokoleniach.
MIT 5: Spożywanie mięsa powoduje osteoporozę, chorobę nerek, zawały
serca i raka
Weganie i wegetarianie bardzo szybko próbują odstraszyć ludzi od spożywania
pokarmów i tłuszczów pochodzenia zwierzęcego, twierdząc, że dieta
wegetariańska daje ochronę przeciwko pewnym chorobom chronicznym, na przykład
wymienionym w tytule tego podrozdziału. Takie twierdzenia są jednak trudne
do pogodzenia z faktami o charakterze historycznym i antropologicznym.
Wszystkie wymienione choroby wystąpiły głównie w XX wieku, natomiast
ludzie spożywają mięso i tłuszcze zwierzęce od tysięcy lat. Co więcej,
jak wykazały badania dra Price'a istniał i istnieje na świecie szereg
narodów (Innuici, Masajowie, Szwajcarzy etc.), których tradycyjna dieta była
i jest bardzo bogata w produkty zwierzęce, a mimo to nie cierpiały one na
wyżej wymienione choroby. [34] Niezależne badania Masajów przeprowadzone
przez dra George'a Manna wiele lat po badaniach dra Price'a potwierdziły,
że występowanie u Masajów zawałów serca i innych chronicznych schorzeń,
mimo iż są oni konsumentami prawie wyłącznie produktów zwierzęcych,
jest znikome lub żadne. [35] Dowodzi to, że na wywoływanie tych schorzeń
oprócz mięsa muszą mieć wpływ jeszcze inne czynniki. Wiele badań
dowodzi rzekomo, że spożywanie mięsa jest przyczyną różnych chorób,
lecz po dokładnej analizie zwykle okazuje się, że te badania niczego
takiego nie dowodzą, na co wskazują poniższe opisy.
- Osteoporoza Badania dr Herty Spencer dotyczące spożywania protein i
utraty spoistości kości dowodzą, że spożywanie protein w formie
prawdziwego mięsa nie ma wpływu na gęstość kości. Badania, które
rzekomo dowodzą tego, że nadmierne spożycie protein prowadzi do utraty gęstości
kości, nie były wykonane na populacji spożywającej prawdziwe mięso, ale
frakcjonowane proszki proteinowe i wyizolowane aminokwasy. [36] Ostatnie
badania wykazały, że spożywanie protein przyczynia się do zwiększenia gęstości
kości zarówno u mężczyzn, jak i kobiet. [37] Niedawne badania ludzi
stosujących dietę wegańską i wegetariańską wykryły u kobiet
predyspozycje do osteoporozy. [38]
- Choroba nerek Chociaż dieta z ograniczoną ilością protein pomaga
ludziom chorym na nerki, brak jest danych wskazujących na to, że ich
schorzenia są następstwem spożywania mięsa. [39] Wegetarianie często
utrzymują również, że zwierzęce proteiny powodują zakwaszenie krwi, co
prowadzi do wypłukiwania wapnia z kości i stwarza tendencję do formowania
kamieni w nerkach. Ta opinia jest jednak błędna. Teoretycznie biorąc
zawarte w mięsie siarka i fosfor mogą tworzyć kwasy, kiedy znajdą się w
środowisku wodnym, ale to nie znaczy, że właśnie tak się dzieje w
organizmie. W rzeczywistości mięso posiada pełen komplet protein oraz
witaminę D (jeśli spożywana jest skóra i tłuszcz), które pomagają w
utrzymaniu równowagi pH w krwioobiegu. Co więcej, jeśli ktoś przyjmuje
pożywienie zawierające wystarczającą ilość magnezu i ogranicza spożywanie
rafinowanego cukru, nie musi martwić się o kamienie w nerkach, bez względu
na to, czy spożywa mięso, czy nie. [40] Pokarmy pochodzenia zwierzęcego,
takie jak wołowina, wieprzowina, ryby i baranina, stanowią dobre źródło
magnezu i witaminy B6, co można sprawdzić w każdej tabeli żywieniowej.
- Zawał serca Przekonanie, że proteiny zwierzęce przyczyniają się do
wystąpienia zawału serca, jest bardzo popularne, aczkolwiek w naukach o żywieniu
brak jest jakichkolwiek podstaw do takich przypuszczeń. Poza wątpliwej
wartości badaniami jest bardzo niewiele danych przemawiających na korzyść
poglądu, że spożywanie mięsa prowadzi do zawału serca. Na przykład jadłospis
Francuzów charakteryzuje się jednym z najwyższych wskaźników pod względem
zawartości mięsa, a mimo to wskaźnik zawałów w tej nacji jest bardzo
niski. W Grecji spożycie mięsa jest większe od przeciętnego, lecz wskaźnik
zawałów serca również i tam jest bardzo niski. W Hiszpanii okazało się,
że przyrost spożycia mięsa (w połączeniu z ograniczeniem spożycia
cukru i innych węglowodanów) prowadzi do spadku liczby zawałów serca.
[41]
- Rak Przekonanie, że mięso, a w szczególności czerwone, przyczynia się
do występowania raka, jest równie popularne co nieuzasadnione. Chociaż
jest prawdą, że są badania, które wykazały istnienie związku między
spożywaniem mięsa i pewnymi rodzajami raka, [42] należy jednak przyjrzeć
się tym badaniom uważnie, aby ustalić, o jakie rodzaje mięsa chodzi i
jakie sposoby jego przygotowania. Ponieważ mamy w języku tylko jedno słowo
na określenie "mięsa", czasami trudno dociec, o które "mięso"
chodzi w badaniach, zwłaszcza jeśli autorzy nie określą go dokładnie.
Badania, które zapoczątkowała teoria "mięso równa się rak",
w latach siedemdziesiątych przeprowadził dr Ernst Wynder. Twierdził on,
że istnieje bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy między spożywaniem
zwierzęcego tłuszczu a występowaniem raka okrężnicy. [43] W rzeczywistości
jego dane odnoszące się "tłuszczów zwierzęcych" odnosiły się
do tłuszczów roślinnych. [44] Inaczej mówiąc, teoria "mięso równa
się rak", bazuje na fałszywych założeniach. Jeśli przyjrzymy się
uważnie jego badaniom, bardzo szybko zorientujemy się, że chodzi o
przetworzone mięso, takie jak pieczeń na zimno i parówki, którym
przypisuje się zazwyczaj powodowanie raka, [45] a nie o mięso jako takie.
Co więcej, w jego zdolności do wywoływania raka zdaje się odgrywać również
rolę sposób jego przyrządzania. [46] Innymi słowy, należy winić
chemikalia dodawane do mięsa i sposób jego przyrządzania, a nie je samo.
Mimo iż czasami udaje się znaleźć związek między mięsem i rakiem,
rzeczywisty mechanizm tego, skąd się on bierze, umyka naukowcom. [47]
Oznacza to, że w wywoływaniu pewnych typów raka oprócz mięsa rolę
odgrywają prawdopodobnie jeszcze inne czynniki. Proszę pamiętać, że
badania przeprowadzone na ludziach konsumujących mięso w tradycyjny sposób
wykazały małą częstotliwość występowania raka, co dowodzi dużego
prawdopodobieństwa udziału w pojawianiu się raka u współczesnego człowieka
spożywającego mięso innych czynników. Branie pod uwagę tylko jednego
czynnika przy jednoczesnym ignorowaniu innych, bardziej prawdopodobnych
kandydatów na sprawców, jest niepoprawną naukowo procedurą. Adwentyści
dnia siódmego są grupą często poddawaną badaniom w ramach badań
populacji, których celem jest udowodnienie, że dieta wegetariańska jest
zdrowsza i związana ze spadkiem ryzyka zapadnięcia na raka (proszę jednak
zwrócić uwagę na jeden z dalszych akapitów tej części). Chociaż jest
prawdą, że większość wyznawców tego odłamu chrześcijaństwa nie jada
mięsa, faktem jest również, że nie palą oni tytoniu ani nie piją
alkoholu, kawy i herbaty, które są bardzo prawdopodobnymi czynnikami
rakotwórczymi. [48] Mormoni to często pomijana w badaniach wegetarianizmu
grupa wyznaniowa. Chociaż ich kościół nawołuje do umiarkowania, mormoni
nie stronią od mięsa. Podobnie jak adwentyści, mormoni również unikają
tytoniu, alkoholu i kofeiny. Mimo iż jadają mięso, badania mormonów z
Utah [49] wykazały że mają oni o 22% mniejszą liczbę przypadków raka w
ogólności i o 34% mniejszą liczbę zgonów z powodu raka okrężnicy w
stosunku do średniej w USA. [50] Badania Portorykańczyków, którzy spożywają
duże ilości tłustej wieprzowiny, wykazały bardzo małą zapadalność na
raka okrężnicy i piersi. [51] Można przytoczyć jeszcze wiele podobnych
wyników w celu wykazania, że mięso i tłuszcz zwierzęcy nie korelują z
rakiem [52] i że muszą tu najwyraźniej odgrywać rolę inne czynniki.
Zwykle utrzymuje się, że wśród wegetarian występuje mniejsza liczba
przypadków raka niż u zjadaczy mięsa, ale przeprowadzone w roku 1944
badania wegetarian, kalifornijskich adwentystów dnia siódmego, wykazały,
że podczas gdy występowała u nich mniejsza liczba pewnych rodzajów raka
(np. piersi i płuc), z kolei częściej występowały u nich inne rodzaje
(ziarnica złośliwa, czerniak złośliwy, rak mózgu, skóry, macicy,
prostaty, rak endometrialny, szyjki macicy i jajników) - w niektórych
przypadkach nawet w bardzo znaczącej ilości. Prowadzący te badania w
rzeczywistości przyznali, że "konsumpcja mięsa nie wiąże się ze
wzrostem ryzyka zapadnięcia na raka" oraz że "nie odnotowano
istotnego związku między rakiem piersi i konsumpcją dużych ilości tłuszczów
zwierzęcych bądź produktów pochodzenia zwierzęcego w ogólności".
[53] Co więcej, zwykle utrzymuje się, że dieta bogata w składniki
pochodzenia roślinnego, takie jak proste produkty zbożowe i strączkowe,
zmniejsza ryzyko zapadnięcia na raka, jednakże obejmujące ostatnie
stulecie badania retrospektywne wykazały, że to właśnie dieta oparta na
węglowodanach stanowi jedną z głównych, wynikających z diety, przyczyn
raka, a nie potrawy sporządzone z minimalnie przetworzonego mięsa. [54]
Media lekarskie głównego nurtu oraz wegetariańskie przeprowadziły bardzo
efektywną akcję w postaci "nagonki na wołowinę", tak że niektórym
ludziom wydaje się, iż w mięsie nie ma nic zdrowego, zwłaszcza w
czerwonym. W rzeczywistości pożywienie oparte na takim mięsie, jak wołowina
lub baranina, stanowi doskonałe źródło całej gamy składników
pokarmowych, które wymienia każda tabela żywieniowa. W wołowinie,
baraninie, wieprzowinie, rybach, skorupiakach i drobiu występują obficie
takie składniki pokarmowe, jak witamina A, D, witaminy z grupy B,
zasadnicze kwasy tłuszczowe (w niewielkich ilościach), magnez, cynk,
fosfor, potas, żelazo, tauryna i selen. Obecne są w nich również takie
czynniki żywieniowe, jak koenzym Q10 i kwas alfa-lipidowy. Niektóre z tych
składników żywieniowych występują wyłącznie w pożywieniu pochodzenia
zwierzęcego - rośliny ich nie zawierają.
|
|